niedziela, 14 czerwca 2015
lato jesień zima wiosna
"Do Boliwii droga prosta", a Plantami po łuku. Koła się kręcą, Stachura mi w głowie mantruje. W cieniu bardzo starych drzew dobrze się zatrzymać na długą chwilę chłodu. Za plecami, w szpitalnej sali kobieta spod okna, co nie dawała spać, bo wołała w nocy Józiczka, już nie zawoła. Współmieszkanki pokoju łykały łzy. Nie można się chyba zżyć z kimś przez dwa dni. Ale z sobą to co innego. A łzy są swoje...
W szpitalu robią to tak, że stawiają biały parawan. Śnieżnobiały. I zamiast człowieka widać zasłonkę. Żeby mógł tam sobie jeszcze z sobą pobyć.
Patrzę na ciała, chwytające powietrze. Sobą patrzę na ciała. I na oczy wpatrzone w coś. Oczy błękitniejące niezależnie od barwy tęczówek.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz