środa, 10 czerwca 2015

[mała księga przejścia]


Mogłabym postawić na kładce biurko i pisać ponad rzeką. Bo piszę najczęściej właśnie tam, w myślach, idąc. A dziś stanęłam pomiędzy dwoma brzegami, wysoko, z wodą pod stopami, pod deskami. I popatrzyłam na dwa miejsca wewnętrzne: miejsce terapeuty i miejsce klienta. Znam te dwa miejsca, a jednocześnie wciąż od nowa ich szukam i poznaję. Kiedy stałam tak, żeby poczuć przestrzeń, z miejsca terapeuty zobaczyłam płynący w dole biały balonik. Dryfował popychany wiatrem, z nurtem rzeki. Jak życie. Myśl, żeby wnieść tam jakikolwiek element kontroli, trwała zaledwie mgnienie. Poczułam w środku siebie nagły zawrót głowy, świata, serca. Płynięcie. Konieczność poddania się. I później jeszcze przeskok wewnątrz, z jednego miejsca w drugie. Ja płynę. Ja patrzę na to co płynie. Ja jestem wszystkim tym.

- Kto mi dał skrzydła? – zapytał balonik. Mewy zakrzyczały walcząc o kawałek chleba. Słońce przemieniło barwę wody. Ciemne fale rozbłysły. Oczy uwierzyły słońcu i sobie samym. Zapachniało dalekim morzem. Ludzkie stopy wyruszyły wzdłuż brzegu. Minęły statek. Dokąd teraz, kapitanie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz