niedziela, 13 lipca 2014

wszyscy gadają

Na nasze podwórko od wczoraj przychodzi czarna chuda kotka. Jest młodziutka, wygląda na zadbaną. Ktoś ją gdzieś w świecie karmi, bo nie chce tutejszego jedzenia. Za to łasi się, chętnie biega za sznurkiem, pozwala się wziąć na ręce. Na podwórko wchodzi Patricia i mówi, co widzi: - O, kot! Skąd się tu wziął?
- Ze snu Tytusa - odpowiada Tomasz.
Niedawno Tytus powiedział, że chce kota. Kot jest.

Kilka godzin później. Wszyscy Sąsiedzi głosują za tym, żeby kot był Tytusa. Ja w to nie wchodzę. Kot nas odwiedził, pobył, potem chciał wyjść, a że drzwi były zamknięte, wymyślił, żeby przez okno. W ostatniej chwili udało się złapać. Pierwsze piętro bez skrzydeł z działającą grawitacją to dla małego kota za duży wyczyn.

Kolejna propozycja to Sąsiedzi z parteru. Słyszę, jak Tytus tam biegnie, żeby ich przekonać. Woła: "Słuchajcie, jest taka sytuacja, że wszyscy gadają o kocie..."

No właśnie. Jest taka sytuacja. CDN.

dziecięce pytanie

Tytus trochę wie o historii, o drugiej wojnie światowej, o historii getta żydowskiego. W ogóle coraz więcej wie o świecie. I po swojemu odbiera i przetwarza te informacje, które napływają z rozmów dorosłych, z odpowiedzi na Jego pytania. Czasem pyta o czas wojny, która to wojna wydaje się z perspektywy władającego drewnianym mieczem Chłopca i atrakcyjna, i straszna.
Dziś rano pytanie: - Mamo, czy jesteś Żydem?
- Nie, nie jestem - odpowiadam po chwili wahania. Wahanie bierze się stąd, że im dalej w las, tym bardziej wydaje mi się, że jestem wszystkim i każdym.
- To dobrze - słyszę.
- Dlaczego?
- Gdybyś była Żydem i przyszłaby wojna, to ja bym nie chciał.

skąd się biorą skarby?

Bywa, że czegoś jest mniej, czegoś innego więcej i wtedy to mniejsze staje się skarbem. Gdyby na przykład w okresie kształtowania się gór ziemia wypluwała z siebie czyste złoto i ono miękko poddając się sile grawitacji, spływałoby coraz to wolniej i zastygało tak sobie płynąc, to może dziś wspinalibyśmy się po złotych stokach, a w snach wyprawialibyśmy się w poszukiwaniu granitowego runa.

notatka z popodróży

Pociąg mnie wiózł do przodu, ja jechałam w tył, w sumie jakoś się udało i znowu tu i teraz nazywa się Kraków. Tęsknię za wczorajszym tu i teraz.
Prognoza pogody mówi, że już nie pada, widok za oknem mówi: "sorry, Winnetou, wyciągaj kalosze". Dobrego wieczoru.

pierwsze prawo deszczu

Kałuże i kalosze wzajemnie się przyciągają.

zapowiedź dokonań

Otwieram kolejny tekst do czytania i czytam o tym samym:
"Ci, którzy boją się popełniać błędy, niczego wielkiego w życiu nie dokonają."
Elliot Aronson

Patrzę z nutą entuzjazmu na błędy, które popełniłam w ciągu ostatnich 24 godzin. I uśmiecham się, najpierw ostrożnie, a potem już tak, jak czeka się na dobrą falę: czegoś dokonam!

przerwy

"Porażka jest lepszym nauczycielem niż sukces"
Aguila Mirko

No. I dobrze, że między lekcjami są przerwy. Niechby i na sukces.

nieoczekiwanie

Bardzo dorosła matka mówi w tramwaju bardzo dorosłej córce: "No widzisz, powinnaś zawsze wozić w torbie sweterek." Siedzą naprzeciwko. Są podobne do siebie.
Patrzę z ciekawością na reakcję tej młodszej. Normalna. Usłyszała, rozmawiają dalej, o chorobie gardła i nadgarstków.
Mnie wciąż trudno bez nadwrażliwej reakcji przyjąć te: "powinnaś, musisz, dlaczego ty nie...?". Usłyszeć troskę wyrażaną w sposób, który mnie irytuje od dziesiątek lat.
I dziś, w ten nieoczekiwanie chłodny dzień, kiedy oczywiście nie mam w torbie sweterka, cieszę się, że mam mamę.

31 maja [wspominka odnaleziona]

Dziś jechałam warszawskim metrem. Nie byłoby w tym nic dziwnego, bo naprawdę nie ma nic dziwnego w tym, że się jedzie metrem. Gdyby nie to, że w tym samym wagonie oprócz ludzi jechały dwa dzikie ptaki. Nie jestem pewna, czy umiem je poprawnie nazwać. Jeden wyglądał mi na dużą sowę, drugi na sokoła. Chyba.
Ptaki siedziały na przedramionach dwóch młodych kobiet. Tak spokojnie, zwyczajnie sobie siedziały. Miasto śni. Ale naprawdę.
Dobranoc.