środa, 27 marca 2013

tort

"Wiem" jest jak tort. Zobaczyłam dziś kilka jego warstw. Było zimno, na chodniku leżał świeży śnieg, jak to wiosną. Buty dziecka szurały sennie po tym śniegu. Dziecko nie wiadomo czemu było cicho, a ja w tej ciszy miałam miejsce, żeby być. Pomyślałam o ciele. Najpierw poczułam, potem pomyślałam. I zobaczyłam tego "kogoś", kto wie, że ma ciało. Wie, że to ciało czegoś chce. Trochę się obawia, a trochę zachwyca tym chceniem. Dalej umysł wziął się za śmiertelność ciała. Za skończoność w czasie. I to jest wiem, które ma warstwy. Bo wiedzieć o skończoności ciała nie jest dziś dla mnie tym samym, co wiedzieć o śniegu. Śnieg mrozi moją dłoń, kiedy go dotykam. Śmierć, choć wiem, że ona jest i że to ciało w końcu ulegnie rozsypaniu, jest innym doświadczeniem. Innym wiem. Tak zjadając w swojej głowie jedną po drugiej warstwę "wiem", wędrowałam myślami do ciała i z powrotem. A ciało sobie marzło na zimnym wietrze, słuchało, jak buty dziecka szurają o chodnik, czuło dotyk ubrania. Ta, która wie, uśmiechała się. Potem zaczęła szurać butami. I marzyć.

środa, 20 marca 2013

Równonoc nad rzeką

To był mój pierwszy raz, kiedy zrobiłam Marzannę i utopiłam ją w rzece. Kukła symbolizująca boginię śmierci, która pomaga przejść z czasu zimy i ciemności, do nowego. To przejście trwa dłużej niż chwila w czasie, prowadzi z mrocznego snu - w życie.

Śpią w gawrach niedźwiedzie, śpią w bajkach królewny, śpią marzenia. Uśpiona moc zaprasza, żeby ją przebudzić, objąć. Natura sama w sobie ma siłę potrzebną, by przywołać śmierć i również siłę do tego, żeby przynieść odrodzenie. Nastaje wiosna, ten czas, kiedy trawa przebija się do słońca po długiej, trwającej wiele miesięcy nocy. Człowiek współbrzmi z naturą, ale też sam wybiera, stawia stopy na ziemi, tworząc własną ścieżkę.

Moją Marzannę uszyłam z kwiecistego materiału, do jej głowy wpakowałam to, co symbolizuje wszystkie sprawy, których nie będę już dalej nieść. Kilka przedmiotów. Z nich najważniejsze dla mnie korale od Janki. Janka zmarła trzy lata temu. Wybierając dziś korale uczciłam jej pamięć, ale też zdecydowałam się coś zamknąć. I coś rozpocząć. To nowe, to równowaga między tym co kobiece i męskie, między dawaniem i przyjmowaniem, między byciem aniołem i byciem człowiekiem. To czas miłości, która obejmuje również tego, kto kocha. To czas i świat, w którym kobieta szanuje mężczyznę i mężczyzna szanuje kobietę.

W dniu zrównania dnia z nocą wiatr targał powierzchnię wody, w której przeglądało się jasne słońce. Tuż obok Smoczej Jamy biegały dzieci, wysoko nad miastem szybowały trzy duże czarne ptaki. Gdyby to była wieś, pomyślałabym, że przyleciały dziś bociany.

Marzanna popłynęła, a ja poszłam i nie obejrzałam się za siebie. Przejście Równonocy wywróciło mój żołądek na lewą stronę. Nie spodziewałam się tego silnego uczucia. To są jednak drzwi. I wybór, żeby przekroczyć próg, prowadzi do czegoś realnego. Symbolika rytuału otwiera umowny czas i umowną przestrzeń, w której naprawdę dzieje się zmiana. 

Dzień dobry, wiosno.

wiosna

Jestem snem, moim. Codziennie budzę się nowa, a potem zasypiam. W międzyczasie się rozpoznaję. Kreślę kreski, na kolorowo. Przychodzą do mnie dźwięki. Głaszczę słowa, te same. Ciało kobiety ubieram w zgrabne myśli. Posypuję piaskiem miejsca po śladach stóp. Oglądam księżyc. Lubię deszcz, kiedy pachnie ziemią. Jutro będzie wiosna. Zaraz.

piątek, 15 marca 2013

szkic w windzie

"Tracę cię, to pewnie dlatego, że wsiadłaś do windy" - usłyszałam parę dni temu przez telefon. Tak właśnie było, że moja komórka zgubiła zasięg, kiedy jechałam do góry. Wznoszenie się, zmiana. Ktoś, kto jest, potem przestaje być. Nie bliskość, która przychodzi i odchodzi, ale suma wielu wyborów. I wcale nie dlatego mnie tracisz, to nie dzieje się teraz. To nie ta winda nas sobie zabrała. Tak wybraliśmy.