czwartek, 6 czerwca 2013

dzień niecodzienny


Dzień niecodzienny, bo innych nie ma po prostu. Bałagan. Duży. Dziecko znowu na wagarach. Bajki i gry wyłączone, ale to nie zachęca do pójścia do przedszkola. Tylko pytanie co chwilę: "dzieci idą już na spacer?". Patrzę na zegarek: "Nie, jeszcze nie, dopiero zjadły pierwsze śniadanie." Budzik nastawiony na koniec przedszkola i wiadomo, że wcześniej nie będzie gier i bajek. Takie są przywileje wagarowicza. "Mamo, pobaw się ze mną". Mama się bawi. "Chcę pić." "Zrób sobie". "Ty mi zrób." Takie pogadanki. Czytam, piszę, potem nic nie robię. Bałagan nabiera rozpędu. Nie chce mi się wychodzić z piżamy, ale uznaję, że do warzywniaka mogę w niej wyjść, wystarczy zarzucić polar. Akurat nie pada. Potem jemy naleśniki kukurydziano-gryczane z truskawkami i bananami. Kawa po raz drugi. "Mamo, pobaw się ze mną." Piżamujemy. "Mamo, czy dzieci już zjadły obiad?". Na pierwsze danie jajecznica. Taki dzień. "Co będzie na drugie?" "Pomidorowa". Kiedy zupa już jest ugotowana na miękko, wychodzi słońce. To absolutny cud. Myślę, żeby jednak wyjść z tej piżamy. Nieoczekiwanie dostaję od Dziecka trzeci mandat "za nieopiekowanie się Dzieckiem". Nie wiem, czy to już czerwona kartka i czy mam opuścić boisko. Mimo wszystko zachowuję spokój. Ubieram się. Idziemy w miasto. Dziecko przez pół godziny szuka ubrania potykając się o klocki. Przez drugie pół godziny zamienia piżamę na ubranie. Potem jeszcze przedostać się do butów, do windy i możemy iść. Znowu nie pada. Życie nabiera tempa. A nawet kolorów. Radość, nad warstwą smutku radość spotkania. To się wszystko mieści w jednym świecie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz