czwartek, 20 czerwca 2013
21 czerwca
Letnie przesilenie.
Czternaście lat temu nad ranem umarł mój Tato.
Za pięć dni będzie podwójna rocznica - mojego ślubu, której w tym roku już nie obchodzę. I śmierci Brata. Tę będę obchodzić zawsze.
To niby banalne, że codziennie coś we mnie umiera. A jeśli nie codziennie, to naprawdę często. Małe śmierci, duże śmierci. Uciekam przed nimi, nie chcę słyszeć telefonu w nocy, nie chcę słyszeć bólu w sercu. Nie chcę braku oddechu i zastygnięcia ciała. Nie chcę straty, końca, pożegnania, zachodu słońca, przejścia z jasności w ciemność. Opieram się śmierci. Opieram się życiu.
Ten czas teraz, taki wymagający. Może jednak poprosić... Może mógłby umrzeć już we mnie strach przed bliskością. Gdyby strach w ogóle mógł umrzeć.
Powoli. Delikatnie.
Mogę tylko być z moim sercem i patrzeć, i czuć.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz