wtorek, 24 czerwca 2014

happy end jest zwykle na końcu


Na początku jest niedospany poranek. Śnienie w środku nocy o tym, co ważne. Po to jest noc. Żeby śnić. A dzień jest po to, żeby siedzieć w czytelni pod jasnym dachem i czytać o depresji. Lato umiarkowane. Wiedza o psyche może być naprawdę fascynująca. Paru poukładanych nauczycieli i to otwarte serce Kępińskiego. Nawet depresję da się przełknąć z takim ludzkim sercem. Przełykam. Może nie robi się od tego słodko. Dalej behawioralnie i poznawczo, z tym to mam ciut pod górkę. Horyzont się poszerza. Co człowiek to pomysł na duszę. "Przecież wiem to wszystko" - myślę. "No, mniej więcej" - odpowiadam sobie. I tak rozmawia ja z ja, po cichu, żeby innym dookoła nie przeszkadzać. Potem ciało się zmęczyło. Wstaję, przeciągam się, idę wzdłuż półek. Ta czytelnia jest duża. Duża czytelnia w dużej bibliotece, w dużym mieście. Na samym końcu poezja. Z poezją tak jest. Wyciągam przypadkowo Celana. Przypadkowo otwieram. A on mówi, zupełnie jakby nieprzypadkowo:

"TOBĄ BYŁA moja śmierć
ciebie mogłem zatrzymać
gdy postradałem wszystko."

Zapamiętałam te kilka słów, wracam do stolika, żeby zapisać obok notatek z Melancholii. Sączy się na mnie światło, z okna, ze słońca. Odetchnęłam. Mogę wracać do tej mojej depresji.

Psychodynamicznie. Ból po stracie. Przepływają przeze mnie jak przez przezroczystą rzekę, niewidzialne ryby, czuję ruch płetw.

I na koniec, kiedy już wyparował zapach bardzo czarnej kawy, czytam o Lowenie. I ten oto Lowen wyciąga mnie spod wody, samymi tylko słowami.

"Najkrócej ujmując:
1) serce tęskni do miłości,
2) uczucia domagają się ekspresji,
3) ciało pragnie swobody."

Odkładam książki. Uśmiecham się. Rozpoznaję uczucie w ciele. Rozpoznaję wychodzenie z ciemności. Zbiegam z trzeciego piętra po kamiennych schodach, idę przez miasto. Myślę, że może wstąpię do fryzjera. Albo kupię poziomki. Serce się kołysze w rytm moich kroków. I tęsknota, i uczucia, i biodra, i wiatr. Wszystko się kołysze. Kładka na wietrze nad rzeką. I słońce nad kładką. Taki happy end.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz