czwartek, 17 maja 2012

rosnąć


W Lanckoronie na wzgórzu są pozostałości po średniowiecznym zamku. Zanim stał się ruiną, przez kilka stuleci służył możnowładcom, a pod koniec żywota zamieniony w więzienie, przestępcom. Potem budowlę wysadzono w powietrze. Wiele czasu zajęło kamieniom rozsypanie się. To proces, który trwa. Wzięły i nadal biorą w nim udział ludzkie zamysły, żywioły, rośliny, zwierzęta, stopy wędrowców. Nieustające ruchy ziemi i jej mieszkańców.

Kiedyś, dawno temu, poryw wiatru przywiał nasionko, które nic nie wiedząc o swoich przyszłych losach, zapuściło korzenie. Domyślam się jedynie, jak było na początku, a to co widzę teraz, to duże drzewo, które pod sobą ma rozsypujący się zamkowy mur. Gdyby to nasionko miało rozum podobny do ludzkiego i potrafiło planować, ani strach, ani rozsądek pewnie by mu nie pozwolił wybrać tego miejsca. Gdyby miało wybór.
Co wie nasionko o pniu drzewa? O korzeniach? O sięganiu gałęziami w niebo?
Czym jest ta wiedza, którą mamy też my, ludzie? Nie pochodząca z doświadczenia dzieciństwa, dorastania, naszych dorosłych losów jasnych i ciemnych, z mądrych książek, ale wiedza, którą ma każda komórka ciała. Taka sama, jak wiedza nasionka, co staje się drzewem, domem dla wiatru, domem dla ptaków.

To drzewo na skałach zamkowych ruin odsłania swoje korzenie, są grube, sięgają daleko wokół, omijają kamienie i wędrują w głąb w poszukiwaniu tego, co potrzebne, by żyć. Obejmują resztkę muru z każdej strony. Piją, karmią siebie i odżywiają zielone listowie. Pień jest postawny, mocny, sięga wysoko. Korona rozłożysta. Zadzieram głowę i widzę w drzewie to małe nasionko, któremu przytrafiło się miejsce trudne. Nasionko, które ma siłę wystarczającą, żeby istnieć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz