wtorek, 22 kwietnia 2014

miejsce


Rano w parku wiewiórka wbiega na drzewo. Ptaki gadają każdy po swojemu. Skaczą po gałęziach, po skałach. Starsza pani rozmawia z psem, mówi do niego czule jak do dziecka, o coś pyta. Mokro od rosy. Park okolony jest stromymi skalnymi ścianami. Otula mnie. To jedno z lepszych miejsc na ziemi. Czuję to otulenie na plecach. I dreszcz taki sam jak nad morzem.
Pochylam się i podnoszę kamień. Zabieram go ze sobą. Kiedyś, gdy jeszcze sama byłam kamieniem, ktoś a może coś zabrało mnie stąd. Niosę ten kamień w dół, wzdłuż Wisły, do mojego domu. Może minie jakiś czas olbrzymi i ten mój-nie mój kamień też wybierze się na spacer i poczuje swoje miejsce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz