piątek, 26 października 2012

o radości



Byłam dziś na jodze. Kiedy jechałam tramwajem przez miasto (to dobry dzień na tramwaj przez miasto, bo Planty w słońcu), uświadomiłam sobie, że znam tego Nauczyciela już ponad cztery lata i po raz pierwszy jadę do niego na jogę. Jest coś takiego w byciu Nauczycielem, czy też z mojej perspektywy - uznania Kogoś za nauczyciela, że ten Ktoś bardziej Jest niż coś robi. I niełatwo to wszystko nazwać słowami, a jednocześnie jest bardzo realne.

Ta joga dziś, ruch ciała, oddech, połączenie ruchu i oddechu. Obecność.

Siedzę przy stole, zjadłam już przedpołudniowe śniadanie, zabieram się do pracy. Najbardziej chce mi się pisać. Myślę też, czym jest zdrowie. Do czego mi jest potrzebne, skąd się bierze. Czuję wyraźnie, że oddycham. Mój astmatyczny oddech nabrał przestrzeni.

Ciało urodziło się, żeby się poruszać. Człowiek stworzony jest do radości. Nie tylko w słoneczny dzień. W szary dzień też. I nawet najciemniejszą nocą. Ta radość nie zawsze oznacza zabawę, śpiew, taniec. To może być po prostu radość z oddychania. Aż radość z oddychania. Jest cicho. W oddali wzgórza Lasku Wolskiego brązowieją. Cienie przesuwają się bardzo powoli, zgodnie z rytmem słońca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz