Float'owałam dziś świątecznie. Wchodzisz do kapsuły, zamykasz klapę, kładziesz się na ciepłej słonej wodzie. Gasisz światło, w uszach zatyczki. Dotykasz tylko wody.
Przez pewien czas słyszałam własny oddech. Skanowałam ciało, już na tym etapie gubiłam jego kawałki, umysł powoli odpływał. Wracał czasem, żeby coś skomentować, że za ciepło albo zaczyna się robić nudno. A potem zaczął gasnąć, na coraz dłużej. Właściwie nie wiem co to jest długo, a co krótko. Długa jest niewygoda. Cała reszta wydaje się trwać jakąś wieczną chwilę. Wtedy ciało rozszerzało się na kapsułę, która rozszerzała się na coś nieznanego.
Być w tym nieznanym, tym kimś, nie do opisania.
Potem pomyślałam, że wcale się nie pcham, ale w takich okolicznościach przyrody dobrze by się umierało, w sensie zostawiania ciała gdzieś, gdzie się zapomina.
sobota, 10 września 2016
poniedziałek, 5 września 2016
zmiana
Im mniejsze Dziecko, tym bardziej staram się uchronić je przed niewygodą, cierpieniem, bólem. A potem, z każdym krokiem, z chwili na chwilę, coraz bardziej okazuje się, że ochrona nie tylko nie jest w zasięgu moich możliwości, ale też staje się coraz mniej właściwa. I że nauczenie dbania o sygnały, jakie płyną z ciała, o potrzebę duszy i serca, żeby były nakarmione - to jedno. A potem świat się poszerza. Umysł buzuje. To co było czarne i białe zaczyna mienić się kolorami. Pora przekroczyć prosty świat, w którym istnieją bogowie, co przychodzą na zawołanie i odprawiają codzienne czary. Droga w nieznane otwiera się tuż za tym starym dębem. Kompas w sercu.
woda z nieba
Zamiast mindfullness czasem nadciąga mind full of loch ness...
Ale fala się przewala; już jest zdrowo po pełni.
Deszcz hałasuje i to jest dobre. Szumiąca odmiana ciszy.
Dobry jest też ogień. Zapalam światło sobie.
Idziemy. Jemy lody. Nad rzeką na kładce pająk Staś śpi, bo dzień.
Chłopiec pyta, kogo bardziej kocham.
Sprawdza, czy słowa znaczą to, co znaczą, gdzie są ich granice i co z tą całą wyobraźnią. Kamień spada z czubka głowy na poziom serca. Fale rozchodzą się, pulsują kręgi. Mówię o miłości i cieszę się, że można mówić o wszystkim. I że słowa to tylko wierzchnia warstwa. I że można iść boso, a wtedy jest jeszcze przed deszczem.
Zawsze jest przed deszczem i też zawsze po.
Chmury zasłaniają błękit jedynie wtedy, gdy błękit akurat jest potrzebny do szczęścia.
Ale fala się przewala; już jest zdrowo po pełni.
Deszcz hałasuje i to jest dobre. Szumiąca odmiana ciszy.
Dobry jest też ogień. Zapalam światło sobie.
Idziemy. Jemy lody. Nad rzeką na kładce pająk Staś śpi, bo dzień.
Chłopiec pyta, kogo bardziej kocham.
Sprawdza, czy słowa znaczą to, co znaczą, gdzie są ich granice i co z tą całą wyobraźnią. Kamień spada z czubka głowy na poziom serca. Fale rozchodzą się, pulsują kręgi. Mówię o miłości i cieszę się, że można mówić o wszystkim. I że słowa to tylko wierzchnia warstwa. I że można iść boso, a wtedy jest jeszcze przed deszczem.
Zawsze jest przed deszczem i też zawsze po.
Chmury zasłaniają błękit jedynie wtedy, gdy błękit akurat jest potrzebny do szczęścia.
niedziela, 4 września 2016
chcieć
Obawiam
się, że mogłabym chcieć więcej ciebie niż ciebie jest.
A
to prosta droga do cierpienia.
Subskrybuj:
Posty (Atom)