sobota, 10 września 2016

uniesienie


Float'owałam dziś świątecznie. Wchodzisz do kapsuły, zamykasz klapę, kładziesz się na ciepłej słonej wodzie. Gasisz światło, w uszach zatyczki. Dotykasz tylko wody.
Przez pewien czas słyszałam własny oddech. Skanowałam ciało, już na tym etapie gubiłam jego kawałki, umysł powoli odpływał. Wracał czasem, żeby coś skomentować, że za ciepło albo zaczyna się robić nudno. A potem zaczął gasnąć, na coraz dłużej. Właściwie nie wiem co to jest długo, a co krótko. Długa jest niewygoda. Cała reszta wydaje się trwać jakąś wieczną chwilę. Wtedy ciało rozszerzało się na kapsułę, która rozszerzała się na coś nieznanego. 
Być w tym nieznanym, tym kimś, nie do opisania.
Potem pomyślałam, że wcale się nie pcham, ale w takich okolicznościach przyrody dobrze by się umierało, w sensie zostawiania ciała gdzieś, gdzie się zapomina.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz