poniedziałek, 5 września 2016

woda z nieba


Zamiast mindfullness czasem nadciąga mind full of loch ness...
Ale fala się przewala; już jest zdrowo po pełni.
Deszcz hałasuje i to jest dobre. Szumiąca odmiana ciszy.
Dobry jest też ogień. Zapalam światło sobie.
Idziemy. Jemy lody. Nad rzeką na kładce pająk Staś śpi, bo dzień.
Chłopiec pyta, kogo bardziej kocham.
Sprawdza, czy słowa znaczą to, co znaczą, gdzie są ich granice i co z tą całą wyobraźnią. Kamień spada z czubka głowy na poziom serca. Fale rozchodzą się, pulsują kręgi. Mówię o miłości i cieszę się, że można mówić o wszystkim. I że słowa to tylko wierzchnia warstwa. I że można iść boso, a wtedy jest jeszcze przed deszczem.
Zawsze jest przed deszczem i też zawsze po.
Chmury zasłaniają błękit jedynie wtedy, gdy błękit akurat jest potrzebny do szczęścia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz