wtorek, 20 maja 2014

Worldwork Warsaw 2014, migawka


Dziś stałam na stoisku z książkami, w bibliotece, tuż po procesie grupowym, ważnym, poruszającym. Pewnie jeszcze widać było moje wzruszenie i resztki łez.
Do stoiska podchodzi mężczyzna i pyta po angielsku, co to za konferencja.
Odpowiadam, że Worldwork. I dociera do mnie, że to jedno słowo niewiele wyjaśnia komuś, kto powodowany ciekawością właśnie zajrzał do sali. Jadę dalej.
Wygłaszam najkrótsze na świecie wprowadzenie do psychologii procesu ze szczególnym uwzględnieniem pracy ze światem. Tak mniej więcej w dwudziestu zdaniach, po angielsku, bo w takim języku padło pytanie.
Widzę wpatrzone we mnie zaciekawione oczy. Moje błyszczą pewnie jeszcze bardziej.
Człowiek słucha z uwagą i na koniec wygłasza:
- Jestem inżynierem.
Uśmiecham się, bo to całkiem nieźle brzmi po moim super-wykładzie. Nie poddaję się.
- Ja jestem matematykiem - mówię. - I niedługo będę psychoterapeutką.
I dodaję jeszcze:
- Wiesz, jesteś inżynierem. Ale nie tylko nim. Jest w tobie więcej postaci niż jeden inżynier.
Uśmiecha się. Lubię, kiedy oczy się śmieją.
Lubię też opowiadać o psychologii procesu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz