piątek, 17 stycznia 2014

Jedna sekunda do przeżycia


Czytam wywiad ze Stephenem Hawkingiem. To jest rozmowa, którą przeprowadziła ze słynnym naukowcem Renee Weber już prawie trzydzieści lat temu. Weber we wstępie pisze o Hawkingu i jego intelektualnych fascynacjach, z czego moją uwagę przyciąga pierwsza sekunda po Wielkim Wybuchu. Pierwsza sekunda. Początek istnienia, początek czasu. I energia wielu umysłów, które wpatrzone są w tamtą chwilę. Robią to teraz. Wtedy, kiedy to się działo, nie wiadomo, kto w to patrzył. I w jaki sposób. O ile pytanie o patrzenie w tej pierwszej sekundzie ma jakikolwiek sens.

Myślę o moich ważnych sekundach. Takich, w które mogłabym patrzeć z podobną uwagą, fascynacją. Pierwsze, co przychodzi do głowy, to okolice śmierci i narodzin, tych obecnych we wspomnieniach. Drugie, to spojrzenie na tę sekundę, która jest właśnie teraz. Tylko Wielki Wybuch być może rządzi się innymi prawami, bo mnie czas wydaje się dziś większy. Widocznie zdążył urosnąć. Wszechświat się rozszerza.

Umieranie i rodzenie się trwa. Miłość trwa. Podróż trwa. Nawet ta jedna sekunda, tutaj, jeśli na nią popatrzę i ją usłyszę, z wszystkim co jest, zanurzona w rzece większej niż chwila na oddech. Za oknem szumią samochody. Powietrze orzeźwia. Myśli się kruszą.

Nadaję sekundom znaczenie, patrząc na nie. One nadają znaczenie mnie. Kiedy wyciągam taką jedną chwilę z całości, to niekoniecznie widzę wyraźniej. Niekoniecznie widzę. A kiedy zostawiam myśli i słowa, i pytania, choćby na chwilę, to ta chwila staje się czymś innym. Ja staję się czymś innym. "Wiem" staje się czymś innym.

Potem mogę z powrotem się wynurzyć. Tak, teraz jeszcze mogę to zrobić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz