czwartek, 19 kwietnia 2012

wrócić do korzeni


Bez korzeni, to jest pewien rodzaj samotności. Nie takiej nawet, która rani, boli czy płacze. To jest bycie bez plemienia, bez przeszłości, z której można bezpiecznie czerpać. Bez ognia, przy którym opowiada się historie, co uczą i leczą, bez biegających wokół dzieci, dziko i beztrosko. Krzykliwych, żywych, sięgających coraz wyżej i coraz dalej. Z ufnością. Z wiarą, że można odejść i zawsze móc wrócić do pnia drzewa, i tam zawsze ktoś będzie. Będzie siedział staruch i starucha, będą palić fajkę.

Jakby trzeba się uczyć wszystkiego na nowo. Odnaleźć tę starszyznę, przywołać, pokłonić się. Wrócić do korzeni. Zaliścić się na jakimś pniu. Rozpoznaję w czyichś oczach przeszłość, z której można czerpać. Ona jest też moja ta przeszłość, tylko nie podana wprost, jakby z daleka. Pokonać odległość, która jest pozorna. Oddać jeszcze siebie, dorosnąć do mądrości

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz