poniedziałek, 31 marca 2014

piosenka

"Mam chusteczkę haftowaną, wszystkie cztery rogi. Kogo kocham, kogo lubię, rzucę mu pod nogi. Tej nie kocham, tej nie lubię, tej nie pocałuję. A chusteczkę haftowaną tobie podaruję."

Koniec przedszkola. Piosenka skończona.

Zakochania. Przychodzenia. Odchodzenia. Spotykania. Rozstania. Wybieranie. Rozpoznawanie. Błądzenie. Tęsknienie. Serca uniesienie. Brwi uniesienie. Zdziwienie. Że tak. Że nie.

Śpiewanie.

Że ja. Jestem. Światem.

czwartek, 6 marca 2014

był taki dzień

Wczoraj byłam na pogrzebie. Dawno nie widziałam Krzysztofa, kilka lat. Płakałam. Że umarł, że inni umarli, że ja umrę. Że światy przemijają. Ksiądz mówił wzruszająco, a w kaplicy na Salwatorskim cmentarzu słońce rozmawiało z witrażami. Na białej ścianie pełgały tęczowe plamy.
Czułam jego obecność. Wśród wielu widzialnych ten jeden był nie wiadomo gdzie. Zastanawiałam się, czy z miejsca, z którego patrzy, widzi trumnę, bliskich, setki ludzi na czarno, czyjeś łzy. I czy rozpoznaje, co to wszystko jest.
Modliłam się słowami nie moich modlitw. Dzwony, słońce, krakanie ptaków nad łąką, ziemia sypie się na drewno, marmur na wierzch, jeszcze kwiaty. Kondolencje. Przytulam Ewę. Jest taka wiotka.
Koniec. Idę.
Pod murem malutkie przebiśniegi.
Czas. Teraz do przedszkola.
- Mamo, chodźmy na plac zabaw, prooooszę!
- Dobrze, chodźmy.

poniedziałek, 3 marca 2014

Powiedz mi, jak to działa?

Przed snem myślałam o Krymie, o Majdanie, o sytuacji na Ukrainie, o wojskach rosyjskich, także o pokojowych działaniach ludzi tutaj, którzy patrzą w tamtą stronę ze smutkiem, z niepokojem. Myślałam o chłopcu, który spał obok, spokojnie. I o dzieciach, na całym świecie. O ludziach, których dotyka niepokój o to, co może się wydarzyć blisko ich domu.

Polityka, której nie rozumiałam, od kiedy zaczęłam uczyć się historii w szkole. Patrzę na nią. I dziś dopiero przychodzi inne spojrzenie. Wojna jako "duża" przemoc. Duża, bo masowa, obejmująca nie dwoje, kilkoro ludzi, ale całą społeczność. Przemoc, która się rozlewa, ogarnia, wyrasta z ludzkich niepokojów, złości.

Parę tygodni temu pojechaliśmy z Synem do miasta na wspólny taniec w ramach akcji "Nazywam się Miliard - One Billion Rising". Akcji przeciwko przemocy. Tytus nie chciał jechać, miał inny pomysł na piątkowy wieczór. Poprosiłam go, żeby pojechał ze mną i wytłumaczyłam, dlaczego to dla mnie ważne. W drodze rozmawialiśmy, o co chodzi z tą przemocą. I zadał mi pytanie: "Powiedz mi, jak to działa, że taniec zatrzymuje przemoc?" Chwilę trwało, zanim mu odpowiedziałam.

Teraz przypomina mi się tamta rozmowa, kiedy myślę o działaniach wojennych. A może bardziej o działaniach na rzecz pokoju. Słyszałam zarzuty, że modlitwa nie pomaga, słowa nie pomagają, medytacja nie działa.

Z przemocą jest tak, że pierwsze, co należy zrobić, to ją zatrzymać. Po prostu się na nią nie zgodzić. Jeśli dzieje się bezpośrednio, tutaj, teraz. Ale jak doświadczenie pokazuje, to często nie jest łatwe. Bo trzeba się z czymś zmierzyć, ze strachem, z przekonaniami, być może z porządkiem, który jest jedyną znaną rzeczywistością i wyjście z niej wymaga odwagi, również czyjegoś wsparcia.

A kiedy to nie dzieje się tu i teraz, ale gdzieś tam, daleko, może pojawić się myśl: "Mnie to nie dotyczy". Owszem, dotyczy. Nie jesteś wyłącznie sobą, jesteś też całym światem.

Działanie jest ważniejsze niż słowa. Ale są sytuacje, kiedy właściwym działaniem jest po prostu patrzeć, widzieć i nie milczeć.

Przemoc traci moc, kiedy się ją widzi i nazywa po imieniu. Doceniam ludzi, którzy angażują się w akcje przeciwko przemocy. I nie zawsze chodzi tu o to, żeby z kimś walczyć. Bywa, że jedyną dobrą formą działania jest odnajdować spokój i światło w obliczu ciemności. Zaczynając od tej ciemności, która jest najbliżej, we mnie. W to miejsce chcę patrzeć.